Self-publishing – wyzwanie finansowe, które warto podjąć?
Choć self-publishing funkcjonuje co najmniej od kilku wieków, jeszcze niedawno nie był aż tak szeroko znanym sposobem na publikację książki. Ostatnio jednak prawie każdy debiutant ma go z tyłu głowy, gdy kończąc tekst, zaczyna myśleć o wysyłce do wydawnictw. Niektórzy dopuszczają taką ewentualność, inni od razu decydują się tylko na nią, a jeszcze inni zupełnie ją odrzucają. Wydanie książki to duże wyzwanie, ale wydanie książki bez wydawnictwa to wyzwanie, z którym musimy się zmierzyć praktycznie sami.
Czy to się opłaca?
Zanim autor zacznie rozważać wszystkie wady i zalety publikowania własnym nakładem, prawdopodobnie najczęściej skupia się w pierwszej kolejności na kwestii finansowej. Ponoszenie wszystkich kosztów przygotowania i ostatecznego wydania książki jest główną cechą self-publishingu. Kwotą, jaką powinniśmy dysponować, by swobodnie zacząć myśleć o tej drodze, jest kilkanaście tysięcy, a czasami nawet kilkadziesiąt, w zależności od tego, jak ma wyglądać nasza książka – czy ma być kolorowa, czy czarno-biała, na jakim papierze drukowana – i na jaki nakład się zdecydujemy. Dodatkowo musimy doliczyć koszty reklamy i ewentualnej strony internetowej, na której moglibyśmy samodzielnie sprzedawać nasz tytuł. Dla wielu debiutantów już samo przeznaczenie pieniędzy na ten dość ryzykowny cel jest sporym wyzwaniem. Ale jak to się ma do naszych zysków i alternatywnej współpracy z wydawnictwem? Autor publikujący książki w tradycyjnym wydawnictwie może liczyć na 5% – 15% od sprzedanego egzemplarza. Na najwyższy procent prawdopodobnie może liczyć wyłącznie Remigiusz Mróz i kilka innych głośnych nazwisk, natomiast debiutant nie ma większych szans, by choć marzyć o stawce większej niż 5%. Z kolei decydując się na self-publishing, możemy liczyć na zdecydowanie wyższe zyski, ponieważ nie musimy dzielić się nimi ani z wydawcą, ani odliczać od nich na przykład prowizji księgarń.
Czy każdy self-publishing skończy się sukcesem?
Jeżeli nie korzystamy z żadnych pośredników w sprzedaży, jak na przykład księgarnie internetowe, w prostym rachunku nasz zysk wynosi 100%. W przypadku, gdy jeszcze ktoś pośredniczy w naszej sprzedaży i musimy odliczyć prowizje, będzie to około 50% – 70%. Z łatwością obliczymy, ile egzemplarzy musimy sprzedać, by nasze wydatki się zwróciły, ale matematyka to jedno a marketing, w którym nikt nam nie pomoże, to drugie. Można spotkać się z sądem, że wydanie książki bez wydawnictwa najlepiej sprawdzi się w przypadku osób mających już wcześniej wypracowaną w sieci markę i zbudowaną społeczność, jak youtuberzy. Bez wątpienia jest to prawda, ale również dla debiutanta jest szansa, jeśli tylko ma pomysł na reklamę i dzięki swojej osobowości jest w stanie trafić do wielu.